Miałem opóźnienie, ponieważ przegapiłem autobus z Genewy do Chamonix. Musiałem szybko nadrobić stracony czas i zacząć moją przygodę z Tour du Mont Blanc. Zdecydowałem się wjechać kolejką linową na Planpraz. Zapłaciłem za to 18 euro. W kilka minut znalazłem się na wysokości około 2 000 m n.p.m. Aktualne ceny i informacje o wyciągu znajdują się tutaj. Z Planpraz można kontynuować podróż gondolą na La Brévent, ale postanowiłem, że ten szczyt zostawię sobie na ostatni etap. Zamiast tego, od razu ruszyłem pieszo na szlak TMB w kierunku Trientu.
Widok na alpejskie lodowce to coś, co na początku wręcz onieśmiela. Z Planpraz, szlak biegnie wysoko nad doliną. Otwiera zapierające dech w piersiach panoramy na lodowce. Te lodowce wciąż dumnie spływają z masywu Mont Blanc. Srebrzyste jęzory lodu widać wyraźnie, kontrastujące z surowymi, skalistymi zboczami gór. Za każdym razem, kiedy podnosiłem wzrok, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że to obraz jak z innego świata.
Po drodze natknąłem się na grupę kozic górskich, które kompletnie nie przejmowały się obecnością ludzi. Co ciekawe, zamiast uciekać na widok wędrowców, obserwowały nas z ciekawością, jakbyśmy to my byli tutaj gośćmi. Chwilę później miałem okazję spotkać świstaki. Są bardziej płochliwe niż kozice, jednak udało mi się je dojrzeć zanim zniknęły w swoich norach.
Na pole namiotowe La Peuty w Trient dotarłem dosłownie tuż przed 20:00, w ostatniej chwili, by zdążyć wziąć zasłużony prysznic. Nocleg wyniósł 8 euro. Dodatkowe 2 euro zapłaciłem za 5-minutowy prysznic. Po całym dniu wędrówki po Alpach Sabaudzkich wydawał się być on luksusem. Na kempingu dostępna była food truck, gdzie można było kupić coś drobnego do jedzenia, czy picia.
Przeczytaj o kolejny etapie Tour du Mont Blanc: Trient – La Fouly
Dodaj komentarz