Miejsce startu: Plaża nad jeziorem Komorze
Meta: Plaża miejska w Piławie
Dystans: 8 km
Czas płynięcia: około 3 godziny
Dystans rowerem: 9,5 km
Nasz spływ rozpoczęliśmy na jeziorze Komorze – jednym z bardziej popularnych akwenów w tej okolicy. To miejsce ma wszystko, co potrzebne na początek takiej wyprawy. Znajduje się tam duży parking, który ułatwia dostęp do wody, a także dobrze zorganizowana plaża, gdzie można przygotować sprzęt przed wyruszeniem. Dzięki temu miejsce to jest nie tylko urokliwe, ale i bardzo praktyczne, co czyni je idealnym punktem startowym.
Przenoska, której udało się uniknąć
Już na samym początku spływu czekało nas wyzwanie w postaci przesmyku między jeziorami Komorze i Rakowo, gdzie nad wodą przebiega droga. Wiedzieliśmy, że w tym miejscu może być konieczna przenoska, czyli wyjście z wody i przeniesienie sprzętu na lądzie, co w przypadku załadowanych kajaków lub packraftów może być męczące i czasochłonne. Na miejscu okazało się jednak, że most ma dwa tunele, które pozwalają wodzie przepływać pod drogą, a nasza trasa prowadzi właśnie przez nie.
Zastanawialiśmy się, czy nasze packrafty zmieszczą się w tych wąskich, betonowych rurach. Na pierwszy rzut oka wyglądały dość ciasno, a z wiosłem w ręku manewrowanie mogło być trudne. Postanowiliśmy jednak spróbować. Okazało się, że nie jest to takie niemożliwe, choć wymagało trochę gimnastyki. Najpierw musieliśmy wysiąść z packraftów i przeprowadzić je, aby nie zahaczyły o ściany tunelu. Mimo wszystko wydaje nam się, że było to o wiele łatwiejsze i szybsze niż tradycyjna przenoska na lądzie.
Kolejne jeziora
Po pokonaniu przesmyku i wpłynięciu na jezioro Rakowo, zaczęliśmy nabierać tempa. Jezioro Rakowo, choć mniejsze niż Komorze, zachwyciło nas swoją dzikością. Brzegi były porośnięte trzcinami i otoczone przez gęste lasy, a na wodzie panowała niesamowita cisza, przerywana jedynie pluskiem wioseł. Przeprawa przez to jezioro była spokojna, co pozwoliło nam w pełni nacieszyć się malowniczymi widokami i poczuć bliskość natury.
Następnie dotarliśmy do kolejnych jezior na naszej trasie. Po Rakowie czekało nas jezioro Brody, które wydawało się większe, ale wciąż zachowywało swój dziki charakter. Krystalicznie czysta woda i zarośnięte brzegi jeziora sprawiały, że czuliśmy się jakbyśmy płynęli przez zupełnie nietknięty przez człowieka obszar. Po minięciu miejscowości Strzeszyn szybko pojawiło się kolejne jezioro – Strzeszyno, a następnie jezioro Kocie.
Meta spływu
W końcu po niemal 8 kilometrów płynięcia docieramy do plaży miejskiej w miejscowości Piława, położonej na najbardziej rozległym z całej tej wyprawy jeziorze Pile. Pozostała już tylko droga powrotna zapakowanym podczas wyprawy na packrafcie rowerze po samochód.
Dodaj komentarz